Eugeniusz Orłow

 

 

 

Esej o istocie

 

W istocie rzeczy winien mówić o człowieku. Zamysł jednak się rozsypał i spełzł na niczym. Pozostała biała śmierć kartka strasząca bezradnością.

W istocie rzeczy nie wiedziałem od czego zacząć. Jak zebrać myśli. Jak wyłuskać jakiś niebiański pomysł z pod skorupy swojej czaszki.

Chociaż świtało mi światełko świadomości ciemność swym cieniem przesłaniała mi nie tylko oczy, ale realne spojrzenie.

Zagubiłem się w sobie zagłuszając swoje myśli. Teraz błądzę po labiryncie kreteńskim szukając w istocie istoty jak igły w stogu siana.

 

 

 

 

 

Esej o nadziei

 

Odkryłem się ze swoich planów i przyjaciele przekreślili moje zamierzenia. O nadziejo matko głupców mawiali starożytni bogowie. Nie mając w swych dłoniach wystarczających atutów nieopatrznie wyruszyłem na podbój świata.

Teraz muszę zbierać rozsypane atuty. Upadek był bolesny, a czas mnie pracuje dla głupców. Niedorośli przyjaciele śmieją się ze mnie. Taki los czeka każdego głupca.

Stojąc na poboczach spraw wsłuchuję się w ich bieg. Wiele mogę usłyszeć. Jeszcze więcej mogę się nauczyć. Czy jednak drugi raz głupstwa nie popełnię ? Wiem jednak, że stara maksyma „ milczenie jest zlotem, a mowa srebrem „ – sprawdza się.

Próbuję uczyć się znajdując w nauce ukojenie.

 

 

 

 

Esej o czystości

 

Czyściłem się w myślach choć wciąż czułem, że jestem pokryty skorupą własnej naiwności. Napotkane kurtyzany wytykały mnie palcami, a ja do końca swoich dni łudziłem się, że przeżyję swoje życie bez grzechu pierworodnego. Łudziłem się, że ucieknę przed przeznaczeniem.

I kiedy nastał sądny dzień w niewierze wdeptywałem się w błoto ułudy. Coraz głębiej zanurzałem się choć instynkt winien ostrzec mnie przed niebezpieczeństwem.

Nic jednak takiego nie nastąpiło.

Dopiero jedna z napotkanych po drodze losu kurtyzan otworzył mi oczy. Nie ciesz się przed czasem. Twoje myśli tak jak twoje ciało jest lepkie od brudu. Brud wycieka z porów twojej skóry. Znaczy się na twojej twarzy i duszy.

  • Zrozumiałem, że mam w sobie coś z diabelskiej duszy.

 

 

 

 

Esej o nicości

Wszystko jest głupstwo – mawiał stary przyjaciel – najważniejsze to zdrowie. Prawdę tą odkryłem zbyt późno. Przemęczone serce dawało mi się coraz bardziej we znaki. Włos na głowie się sypał i w krzyżu czułem upływający nieuchronnie czas.

Stary przyjaciel tym czasem spoglądał na mnie badawczo. Uśmiechnij się - odrzekł - nie odwrócić upływającego czasu . Rozgrzesz się i przyjmij wszystko, że stoickim spokojem. Wiedź, że w spokoju tkwi mądrość przetrwania.

Byłem jednak niecierpliwy. Słowa starego przyjaciela puściłem mimo uszu. Mam swoją mądrość mówiłem do siebie.

Teraz szukam po omacku tego co zostało już dawno odkryte. A czas jak to czas śmieje się z mojej naiwności.

 

 

 

 

Esej o jasności

 

Przebłysk wszechwiedzy zaświtał nagle i zgasł. Poczułem się zagubiony w swojej bezradności. Oszukany i pozostawiony na łaskę losu. A przecież miałem być jego kowalem. Miałem kształtować upływający czas naginając do niego realną rzeczywistość.

Zbudowany swoja mądrością z wysnutej myśli o mało co bym nie zatracił poczucia rzeczywistości. Nie kojarzyłem jeszcze wtedy, że czas pracuje niezależnie od mego „ chciejstwa „ . Że zmienia mnie wyznaczając na twarzy i sercu głębokie kaniony cierpienia i postępującej starości.

Jak pielgrzym niosę na swych barkach upływający czas.

 

 

 

 

Esej o przewrotnej litości

Bój się Boga mawiał Abel do Kaina. Zachowujesz się jak Piłat ukrzyżowany przez Chrystusa.

  • Dobrze wiesz, że litość jest pojęciem względnym. Więc nie licz na więcej niż możesz liczyć.

- Wiem i nie wiem. I liczę wciąż aż opuścisz moje winy tak jak ja ci je odpuszczam. Tu położył głowę na pieniek.

  • Ot i po grzechu – odrzekł Kain – obmywając ręce. Stało się to co miało się stać i nic więcej.

 

 

 

 

 

 

 

Esej o dobrej wierze

 

Wierzyłem aż się o wiarę potknąłem. Bolesny to upadek. Wyglądałem przez okno czasu licząc upływające dni. Mój błogi spokój zniweczył ślepy przypadek. Teraz siedzę za kratkami dni odprawiając pokutę za nie popełnione czyny.

  • Mam czas na zbieranie w sobie myśli. Na miareczkowanie swojego życia.

Na ważenie na wadze czasu swoich klęsk i zwycięstw.

Ci za których dopełniłem pokutę śmieją się ze mnie. Spokojnie wiodą próżniacze życie przepełnione smakiem ambrozji i nocnych uciech.

A ja odkuwam w sobie kolejne odkuwki z ogniwa upływającego dnia.

 

 

 

Esej o bólu

 

Ból się we mnie rozwijał i tężał stając się jak wino z każdą chwilą coraz mocniejszy. Próbowałem uciec od kłopotów, które zwaliły się nieoczekiwanie na mnie. Na niewiele się to zdało. Jak ukrzyżowany zmuszałem się by wyzwolić w sobie pragnienie chodzenia.

Usiadłem czym prędzej. Przez dłuższą chwilę nie mogłem złapać oddechu. Myślę sobie, cześć tobie... Nadchodzi kres twojej wędrówki po matce ziemi.

A tu nic... Jeszcze czas na wspinanie po drabinie Jakubowej.

Czuję jednak, że coraz bardziej opadam z sił.

 

 

 

 

 

 

Esej o złudnej przyjaźni

 

Odkryłem się mimo woli, a przyjaciele skorzystali aby wbić nóź w plecy. Nie spodziewałem się tego, lecz przecież mogłem się wszystkiego po nich spodziewać. Wiara w człowieka wygasła w jednej chwili. Zwątpienie, które tkwiło we mnie jak zadra nabrało rzeczywistego wymiaru. Oszukany i zbity jak pies nie mogłem zebrać myśli. Czułem, że będzie trudno podnieść się z upadku.

Podniosłem się jednak...Niedorośli przyjaciele co i rusz spychali mnie w wciąż nowe problemy. Czasami odczułem ich bolesny cios. Wiedziałem, że mogę liczyć tylko na siebie i tylko na siebie...

Zbieram siły by odpowiedzieć ciosem na cios.

 

 

 

 

Esej o bezsenności

 

Noc zastała mnie w swojej ciężkości bezsennym. Utrudzony dniem chciałem schronić się w objęciach ciemności. Z każdą upływającą godziną byłem myślami coraz bliżej i bliżej...

Nic jednak nie zapowiadało bym mógł spokojnie odpocząć. Biłem się z myślami próbując ukoić się przed bezsennością. Jak galernik dnia łamałem w sobie ostatnie iskierki buntu. Łańcuch niemocy boleśnie wpijał się w moje członki. Ciążące powieki co chwilę opadały na oczy, a sen jak to sen nie nadchodził...

Ogarniająca wszechwładnie niemoc wytracała we mnie ostatnie okruchy buntu. Kiedy przestałem mieć ostatnią nadzieję nadszedł sen.

- Budził się na jutrzni nocy dzień. Ja zaś wędrowałem w krainie nieograniczonej bezsenności.

 

 

 

Esej o młodości

 

Jasność zawitała rankiem. Oślepiła rankiem także czułem się jak nowo narodzony.

Każdy dzień jest przecież szczęściem.

Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że ten dar przemieni się w udrękę.

Że będę musiał odpokutować za grzechu nie zawinione. Ale cóż widać miało tak być...

Teraz cierpię twórczo.

Jestem młody choć lata młodości już dawno minęły...

 

 

 

Esej o smutku

 

 

Smutek zalewa mnie. Najpierw jest kroplą, potem potokiem... Zmienia mą twarz. Pojawiają zmarszczki, potem bruzdy...

Smutek trawi me serce. Oczy matowieją. Stają się trupio smutne.

Cóż, pojawia się beznadzieja...

Jak się wyrwać ze smutku? Alkohol, narkotyki, dziwki, zabawa... To wszystko substytuty...

Jaki lek jest na smutek? Pytanie to dręczy mnie od narodzin...

 

Esej o złudzie

 

Łudziłem się nazbyt długo i teraz za to płacę... Koszt ciąży jak kamień u szyi. Jak mu uciec? Czy ból wygaśnie? Zmęczone serce ledwie kwili...

Łudziłem się nazbyt długo, a czas nie ubłagalnie płynął... Po drodze szanse rozmieniły się.

Jak ich nie złapię? Jestem winien, że nie złowiłem nawet okrucha swojej winy.

 

 

 

Esej o zagubieniu

 

 

Zagubiłem się w sobie. Zagubiłem. Nie mogłem odnaleźć swojej drogi. Czy byłem winien? Byłem winien, że nie uległem losu czasu?

I choć wciąż szukam swojego portu w marzeniach ciągle płynę. I nigdzie nie ma mojego lądu. Chociaż był blisko tuż przed chwilą...

Czy lad swój znajdę czy cień portu ? Czy nie rozpłynie się w niepamięci?

Wciąż szukam swojego lądu... Swojego lądu, który jak czas zmienia się i nadal pędzi...

 

 

Esej o wędrowaniu

 

Litowałem się nad sobą. No i po co? Los i tak za mnie los wyznaczył. Czy przemęczony mój rozsądek nie chciał mnie ostrzec? Chciał ale zawędrował do mojej głowy zbyt za późno. No i...

No i przez to zaplatałem się w życiu. Niejeden supeł powstał i niejedna nitka nadwątlona była czasem...

Teraz po czasie zastanawiam się co właściwie się stało... Czego było za mało... Rozsądku czy witamin? I jakich witamin..

Zawsze gustowałem w witaminie K, a tu tylko D. Brr...

Jednak za wiele za mało czy tyle ile potrzeba? Stąd zapewne moja ochota do liryki, o erotyków.

Bo każdy erotyk to nowa miłość, to nowe doświadczenie.

Piszę kolejny wiersz i znowu erotyk. I cały świat stoi.

 

 

Esej o światłości

 

 

Oślepiło mnie. Wydawało mi się, że już wiem wszystko. Że zjadłem wszystkie rozumy. A tu jestem nadal dyletantem. Że to co pojąłem to ledwie przebłysk wiedzy. Ledwie odprysk.

Poczułem się głupio. I teraz garnę się do wiedzy, choć wiem, że nigdy jej nie zgłębię.

Cóż wiedza wielka kopalnia. Lecz warto ją pogłębiać encyklopedycznie...

 

 

 

Esej o zachłanności

 

 

W swej zachłanności pragnąłem wszystko wiedzieć i chcieć. Nie jestem i nie będę miliarderem... Cóż nie będę też wielkim myślicielem. Kruszy mnie też skromność myśli i kieszeni.

A jednak głód wiedzy mi ciągle doskwiera. I co chwila daje mi znak.

Może kiedyś będę Midasem mamony czy wiedzy?... Myśl ciągle mi ciąży.

Dobrze, że rozsadek mi podpowiada. Na wszystko przyjdzie czas...

Czekaj i pracuj. Może będziesz miał szczęście.

 

 

 

Esej o zachłanności

 

 

Odkryłem się zbyt pośpiesznie To życie w niebycie? Wariacje na temat przeżycia...

Cóż, każdy jest słaby na jakimś punkcie. I ja nie jestem inny.

A tak chciałem być silny na ciele i duszy. Ale cóż każdy ma swoje słabości.

I ja też je miałem. To kobiety, wino i śpiew – tak jak w piosence.

Powiecie rzecz normalna. A tak ... jeśli w normie. A jak jakiś element

przeważa, a szczególnie ten drugi...

No cóż... zawsze ciążyła mnie wina.

Niekiedy wina wina przeważała szalę.

 

 

 

 

Esej o pustce

 

 

Czasami ogarnia mnie pustka. Nie potrafię znaleźć klucza do swojego losu.

Błądzę jak niewidomy, choć niewidomy widzi nie widząc...

Ogarnia mnie wtedy rozpacz przed własną słabością. Choć czasami mi się udaje przed nią uciec często nie wiem dlaczego...

I kiedy odnajduję klucz do drzwi pustki ogarnia mnie refleksja, że było to takie proste, a ja niewidomy na duszy próbowałem dojść do celu, a cel jakby na złość się oddalał w nicość.

Z czasem wędrowałem od czasu do czasu gubiąc się w sobie. Pustka ma inny charakter i wymiar.

I jak tu żyć bez celu?...

 

 

 

Esej o litości

 

Litość. Co to jest litość? Czy tylko refleksja nad słabością swoją i bliźnich?... Każdy jest podobno sternikiem swojego losu. Czy zawsze czynnym? Czy żyć z dnia na dzień i cieszyć się z tego co przyniesie nowy dzień.

To bierność tworzy ubóstwo i brak perspektyw.

Litość co to jest litość? Litość nad jednostką słabszą ale ułomną ma sens? Litość nad jednostką bierną nie ma sensu...

Czy warto litować się nad sobą? Muszę być silny i wyznaczać wciąż nowe cele.

To buduje siłę i wiarę, że jestem człowiekiem...

 

 

 

 

 

Esej o bezradności

 

Odkryłem, że nic nie wiem... choć uczę się od wielu lat. Moja wiedza jest miałka. Nie będę uczonym, myślicielem lecz zwykłym zjadaczem chleba.

Ze zgryzoty zacząłem pić dobijając się dokumentnie...Przy okazji zabijając komórki wiedzy.

Tylko wiedza o piciu była coraz bardziej obszerna...

Zabijałem swoje smutki łudząc się uleczę swoją słabość.

Jestem alkoholikiem, a może tylko człowiekiem lubiącym alkohol ...To moja słabość i klęska.

Czy się wyzwolę to powie czas...

 

 

 

 

Esej o lęku

 

 

Lęk dziecka. Lek młodości. Lęk odejścia. Każdy ma swoja wykładnię, czas i miejsce...

Szczęśliwi są ci co nie zaznają lęku. Co potrafią jak linoskoczki tańczyć na nitce życia. I nie spaść w beznadziejność rozpaczy.

Czy zaznałem tego szczęścia? Czy zagubiłem w sobie lęk przed życiem i jego niespodziankami.

Cieszę się z dnia, że i on może w każdej chwili się zakończyć...

Czy...

 

 

Esej o bycie

 

 

Byt. Co to jest byt? Wariacje na temat przeżycia?

Byt kształtuje naszą świadomość. Nasze postępowania. Niejednokrotnie dookreśla nasze postępowania. I jest dopełnieniem naszej człowieczej drogi na ziemi.

Czy żyć będziemy w niebycie? Pytanie to trawi mój mózg od narodzin i nie daje spać.

Co ze mnie za filozof?

Byt, a może po prostu przepis na życie...

 

 

 

 

 

Esej o jasności ducha

 

 

Dusza. Dusza Eugeniusza nadal się porusza. To chyba dobrze...

Choć z każdą chwilą jest coraz starsza, jest nadal młoda...

Lecz jak długo? Czas tyka i z każdą chwilą jestem coraz starszy. Ciało starzeje się choć ciągle z nim walczę. A dusza...raz jest młoda, a raz starsza.

Tak jest rzeczywistość...

Czasami dusza się wzrusza. Lecz dobrze, że się porusza. Bo żyć wart. Bo żyć przecież warto...

 

 

 

 

Esej o zagubieniu

 

 

Zagubiłem się. Zagubiłem się i błądzę teraz po uliczkach dnia i nocy .

Księżyc uśmiecha się do mnie, a słońce przed którym muszę uciec wzrokiem może mnie z czasem zabić.

Zagubiłem się choć wiem, że muszę się odnaleźć..

Ze jeśli się nie odnajdę to całkiem się zatracę.

Zagubiłem się lecz tylko na chwilę.

 

 

 

 

 

Esej o ucieczce

 

 

Uciec. I jak uciec i po co?... A wreszcie.. czy jest sens? No i koszty ucieczki...

Pytania te ciążą i nie zawsze potrafię znaleźć odpowiedź.

Bowiem czy warto uciekać? A może to tchórzostwo? ....

Uciec, po prostu uciec ale dokąd?

Jedyną uliczką bez wyjścia jest śmierć.

 

 

 

Esej o sensie

 

 

Co to jest sens? To istota dopełnienia.

Od młodości szukałem sensu swego przeznaczenia. Kim chciałbym być, a kim jestem...

Sens. Warto kochać. Warto dać coś z siebie – nasieniem i myślą.

Warto pozostawić po sobie aby to było twórcze.

W tym jest sens, a może i bezsens naszych możliwości.

 

 

 

 

 

Esej o utracie

 

 

Utraciłem sens istnienia i chciałem się zabić. Lecz odruch potrzeby życia odmienił ma decyzję.

Więc żyje, a raczej wegetuję i jestem jak roślina. Człowiek, nie człowiek.

Roślina żyje, myśli, rodzina, owoce, daje życie i z czasem umiera. Wegetuje tylko zimą, a raczej wstrzymuje swoja wegetację a ja...

Człowiek odtwórczy wegetuje. Nie stwarza nic nowego. Nie daje nowego życia poza nasieniem.

Jest maszynką która je, przetwarza i wydala...

 

 

 

 

 

Script logo
Design marcinkaczmar.pl